Marek Nowicki

Agnieszka Osiecka w łódzkiej "Filmówce" – Wspomnienie Marka Nowickiego

Nie mam na podorędziu rozśmieszających anegdot. A wiem, że jak ktoś pyta o wspomnienie o kimś, to chciałby usłyszeć jakieś anegdoty typu: coś komuś na łeb spadło, czy coś podobnego się zdarzyło, ale tutaj tego będzie brakować. Z pewnością były takie rzeczy. Był również i taki "slapstikowy" obraz naszego życia, tak jak to jest w młodości, ale żyje się przecież też na poważnie.

Nasze życie było niesłychanie spontaniczne i nieprawdopodobnie bogate. Jakiś czas temu zacząłem akcję przynoszenia zdjęć do archiwum szkoły filmowej przez ludzi, którzy ją ukończyli (w szkole nic nie było, żadnego fotograficznego archiwum. Teraz tych zdjęć jest sporo.) Okazało się wtedy, że przez tę szkołę, w latach kiedy ja studiowałem, czyli gdzieś mniej więcej do roku sześćdziesiątego, przewijali się właściwie wszyscy ludzie, którzy coś znaczyli w kulturze. Na tych zdjęciach jest a tu Komeda, a tam Mrożek, nie mówiąc już o aktorach, bo to jest naturalne.

W jakiś sposób ta szkoła była miejscem atrakcyjnym, żeby się tam znaleźć. Była atrakcyjna przez to, że po pierwsze był jakiś kontakt z kinematografią światową, niesłychanie ograniczony, ale jednak był. Po drugie był jazz z Dudusiem Matuszkiewiczem. Po trzecie krążyły o nas jakieś legendy – w znacznej części chyba prawdziwe. Myślę, że to kłóciło się z siermiężnym, straszliwie drobnomieszczańskim życiem w PRL-u. A tu wyspa, gdzie było wesoło, gdzie nawet miał miejsce pewnego rodzaju bunt, który wyrażał się również w sferze erotycznej. Panienki się kręciły i była jakaś taka szczególna aura, która miała w sobie też element protestu.

Być może wiele z tych rzeczy lepiej teraz rozumiemy niż wtedy. Przecież były w tych latach i bardzo poważne doświadczenia. Był pięćdziesiąty szósty rok i pierwsza w Polsce rozwiązana organizacja ZMP. Wszyscy do niej należeli i naraz w kwietniu 1956 na wiele miesięcy przed tym przełomem politycznym byliśmy jako środowisko filmowe bardzo podejrzliwie traktowani. Z drugiej strony kontakt z kulturą, ograniczaną powszechne i bardzo głęboko, był łatwiejszy. Do tej szkoły w pewnym momencie, chyba w pięćdziesiątym szóstym roku przyszła Agnieszka Osiecka, przyszedł Wojtek Solarz, przyszedł wtedy lub trochę później Janek Szczechura – ludzie z STSu. Wojtek był moim kolegą ze szkoły, z równoległej klasy. Doszło do pewnego takiego wzajemnego oglądania się i bywania: w STSie, Bimbomie, łódzkiej Cytrynie. Byliśmy tam wszędzie. Oni byli naszymi sojusznikami, nie tylko przez fakt, że byliśmy w jakiejś mierze równolatkami, jednym pokoleniem, ale również przez ten z jednej strony wspólny prześmiewczy stosunek do ustroju, a z drugiej przez tę STSową nutę "Nam nie jest wszystko jedno".

Następnym ważnym momentem był festiwal młodzieży w Moskwie, gdzie właściwie znalazła się bardzo duża grupa z STSu: Agnieszka, Solarz, Markuszewski i Siemion, Jarecki i Abramow, też mój kolega szkolny, z Żoliborza, bo pewną rolę też odgrywało kto skąd jest. Panowało poczucie wzajemnej bliskości, ponieważ w tej Moskwie zachowywaliśmy się całkowicie poza wyobrażeniami organizatorów. Pamiętam taką dyskusję w związku literatów, gdzie na Krzysia Teoplitza krzyczał tam jakiś po rosyjsku, że do takich jak on, to się strzela, bo go tam wypatrzył jako jakiegoś rewizjonistę.

W różnoraki sposób tworzona była ta bliskość. To była bliskość pokoleniowa i poglądowa, w dosyć szerokim przedziale. Niewątpliwe byli wśród nas również "liderzy". Mówię liderzy w cudzysłowie, bo mam na myśli takich, którzy byli znacznie bardziej zaawansowani niż reszta pokolenia. Z pewnością należał do nich Polański, który też był na moim roku. Zrobiliśmy wspólnie film zatytułowany "Rozbijemy zabawę", którego byłem operatorem. Sytuacja była więc wtedy szczególna i przyjście wtedy Agnieszki, czy Solarza było rzeczą zauważalną. Oni przyszli w momencie, kiedy się wyraźnie coś się zmieniało. A w późniejszych latach przekształciło się to w bliższe, osobiste i środowiskowe kontakty.

Wysłuchała i spisała Anna Gołda

Prof. Marek Nowicki – operator filmowy (m.in. "Rejs"), reżyser filmowy (m.in. "Widziadło"), w różnych okresach prorektor PWSFiT i dziekan wydziału operatorskiego.