Dziewczyna w białej bluzce – Jan Borkowski o Poetce

Dziewczyna w białej bluzce – Jan Borkowski o Poetce

Dziewczyna w białej bluzce – z Janem Borkowskiem, redaktorem Polskiego Radia, o przyjaźni z Agnieszką Osiecką rozmawia córka Poetki, Agata Passent.

Rozmowa ukazała się w Periodyku Mieszkańców Warszawy "Saska Kępa", którego wydawcą jest Stowarzyszenie Saska Kępa przy Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej Pracowników Kultury.

Przyjaźniliście się z Agnieszką Osiecką w czasach szkolnych. Czy wasze szkoły rywalizowały?

Spotykaliśmy się na szkolnych zabawach i tzw. prywatkach. Saska Kępa była naszą dzielnicą.  Obie szkoły nie były koedukacyjne,  ja chodziłem do męskiego liceum im. Adama Mickiewicza na Paryskiej, a Ona do żeńskiego liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie na Obrońców. Szkoły mieściły się w prywatnych budynkach i były położone dość blisko siebie. No więc byliśmy na siebie zdani. Chłopcy z Mickiewicz zapraszali dziewczyny ze Skłodowskiej na swoje zabawy, a one nas na swoje .Rywalizacja mogła dotyczyć tylko jakości potańcówek. Przebiegała bez większych zgrzytów aż do 1952 roku kiedy to przed maturą były organizowane bale maturalne. Oboje z Agnieszką mieliśmy związki z muzyką. Ona przez ojca, ja przez fortepian, na którym grywałem. Mnie udało się doprowadzić do zaangażowania modnego wówczas zespołu Górkiewicza i Skowrońskiego znanego z licznych płyt i sądząc, że będzie to szalona zupełnie zabawa przy dźwiękach zakazanego wówczas jazzu, zamiast koleżanek w białych bluzkach i niebieskich spódnicach z dobrych domów zaprosiliśmy dziewczyny z liceum na Kawęczyńskiej. Chodziły na wysokich obcasach, w makijażu i strojach z Bazaru Różyckiego. Mimo tego afrontu Agnieszka się pojawiła  z jakimś kolegą z mojej klasy. Opis tej zabawy to temat na inne opowiadanie dodam więc tylko, że rewanż odczuliśmy boleśnie. Na balu u Skłodowskiej zagrał legendarny wówczas saksofonista Karol Bovery. Przy fortepianie – Wiktor Osiecki. Mnie tam nie było.

Znałeś moją  Mamę całe jej życie i obserwowałeś jej przywiązanie do Kępy. Z licznych podróży zawsze tu wracała, a dziś działa tu Fundacja Okularnicy jej imienia.

Tu był Jej dom rodzinny, biurko, przy którym najlepiej się Jej pisało, okno z widokiem na Dąbrowiecką…. No i była mama, pani Maria Osiecka. Próbowała pisywać za granicą ale dobrze wychodziły Jej tylko listy. Krzysztof Komeda powiedział  kiedyś, że jest Ona niezbędnym elementem polskiego krajobrazu, a ja dodałbym, że sasko-kępskiego w szczególności.

Czy urządzaliście wspólne imprezy?

Raczej nie. Ja Ją przyprowadzałem do Hybryd na Mokotowskiej, gdzie poznawała środowisko muzyczne, a ona mnie do STSu. Chyba, że za wspólną imprezę uznamy podróż motorówką z Warszawy na Mazury. No ale to także temat na inne opowiadanie. Dopłynęliśmy do Pułtuska. W trzy dni.

W młodości Poetka spędzała czas nad Wisłą. Kajaki czy  plażowanie?

Ani kajaki ani plażowanie. Agnieszka trenowała pływanie w klubie Legia, wtedy CWKS, a ja wioślarstwo w dawnej Ymce nad Wisłą, przemienionej później na Młodzieżowy Dom Kultury (MDK). Jednak raz popłynęliśmy kajakiem do Wilanowa. Prawy brzeg Wisły słynął jednak w naszych czasach szkolnych z licznych przystani, które w sobotnie wieczory zamieniały się w miejsca mogące konkurować z Kameralną lub „Czerwoną oberżą” (garaże jednego z Ministerstw z potańcówkami i częstymi bójkami). 

Czy były jakieś miejsca, albo osoby w tej części miasta, które  Agnieszka szczególnie lubiła, albo szczególnie unikała?

Oboje lubiliśmy kawiarenkę Bistro na Francuskiej prowadzoną przez dostojne małżeństwo. Były tam, jak dobrze pamiętam, tylko cztery stoliki i na wszystkich widniał napis – zarezerwowane. Kiedy przychodziliśmy właścicielka zabierała jeden z napisów. W taki sposób kawiarenka słynęła z dobrych gości oraz z prawdziwego, własnej roboty tortu mocca. Byłem jego wielbicielem. Kiedy Bistro zakończyło działalność przenieśliśmy się do kawiarenki „Sułtan” słynącej z szarlotek i serników własnego wypieku. Właścicielami było także małżeństwo. Takich ulubionych miejsc na Saskiej Kępie miała Agnieszka wiele ale wspomnę jeszcze tylko mały pawilonik fotograficzny na Francuskiej. Tu wywoływaliśmy  robione nałogowo fotografie. Do dziś portrety Agnieszki są na wystawie. A czego lub kogo unikała? Natarczywych, wiecznie podpitych autorów tekstów piosenek, konfliktów i partnerów, których opuszczała.  

Co Fundacja i Saska Kępa mogłaby zrobić by informować warszawiaków i turystów o Poetce?

To co robi. Promować twórczość Poetki, organizować koncerty w Parku Skaryszewskim, Festiwal Pamiętajmy o Osieckiej, dbać aby Jej książki były zawsze w księgarniach, dopóki jeszcze takie miejsca istnieją. Osobiście bardzo chciałbym aby obok pomnika Agnieszki, która siedzi przy stoliku na rogu Francuskiej i Obrońców stanęło jeszcze jedno krzesło. Turysta siada i wtedy rozlega się piosenka – Małgośka, a później kilka innych. Takie muzyczne ławeczki są już na Krakowskim Przedmieściu.

Dziękuję Ci za rozmowę.

fot. z archiwum Jana Borkowskiego