Monika Dryl (VI Konkurs – 2003)

Monika Dryl – pochodzi z Białegostoku; absolwentka Warszawskiej Szkoły Teatralnej, aktorka Teatru Narodowego.

Z laureatką Pierwszej Nagrody oraz specjalnej nagrody "Od Serca" ufundowanej przez Panią Jolantę Kwaśniewską w VI edycji konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej" w 2003 roku rozmawia Anka Gołda:

– Co każdy okularnik o Pani wiedzieć powinien?

Zawsze marzyłam o tym, aby nosić okulary, ale niestety mam bardzo dobry wzrok. Zawsze kiedy chodziłam do okulisty i próbowałam zmniejszyć rozdzielczość swojego oka – nie udawało mi się. U mnie wszyscy w rodzinie mają bardzo dobry wzrok, więc ja też i to chyba jedyna rzecz, która mnie nie zawiodła.

– Ile jest w Pani śpiewaniu drylu, a ile drygu?

Wszystko jest chyba pół na pół. Ani bez jednego ani bez drugiego nic by się nie udało.

– Ile poświęca Pani czasu na próby i ćwiczenia?

Cierpię niestety na "notorycznybrakczasu", ale staram się zabierać za wszystko o wiele wcześniej (oczywiście różnie z tym bywa) i nie zostawiać wszystkiego na ostatnią sekundę. Jestem typem, który potrzebuje dużo czasu do ułożenia wszystkiego, zrozumienia, poskładania "kawałek po kawałku". U mnie wszystko się w ten sposób składa. Niczego nie mogę robić na siłę, bo po prostu nie wyjdzie. Już się tego nauczyłam.

– Nie pochodzi Pani z Warszawy, która jest specyficznym miastem zaganianych i ciężko pracujących ludzi. Czy dobrze się Pani tu czuje? Czy może czasem miałaby Pani ochotę "Damą być i na wyspach bananowych dyrdymały śnić" ?

Wydaje mi się, że jestem taką osobą, która gdzie się nie pojawi, to stara się jak najwięcej dla siebie zagarnąć. Oczywiście nie mówię o żadnym pasożytnictwie, tylko o wykorzystywaniu danej mi szansy np. przebywania w czyimś towarzystwie, uczestniczenia w jakimś konkursie, bycia w szkole, w teatrze czy po prostu w Warszawie. Staram się chłonąć i czerpać jak najwięcej. Czuję, że już za niedługi czas będę musiała zmienić miejsce zamieszkania. Kiedyś jak przyjeżdżałam do Warszawy i chodziłam po Starym Mieście, to zapierało mi dech kiedy stąpałam po brukowanej uliczce Starego Miasta, dotykając "białostocką stopą" każdego kamyczka. Miałam coraz szybszy oddech i marzyłam o tym, żeby kiedyś chodzić tędy codziennie. I to się sprawdziło, co jest niesamowite, więc teraz wymarzyłam sobie coś innego, coś dalej, dalej….

– A czy dalej w Pani planach jest może dom – "Dom w malwy malowany"?

To jest takie najdalsze z moich marzeń, bo dopóki będę miała w sobie ten dryg i dryl, potrzebuję dużych miast, dużej ilości ludzi, kontaktów. A kiedy stwierdzę, że chyba wykonałam już dziewięćdziesiąt procent roboty, bo nigdy nie zrobi się wszystkiego, co by się tak naprawdę chciało – ale w tym jest cała przyjemność, że ma się jeszcze o czym marzyć – to wtedy chciałabym mieć domek pomalowany na niebiesko, może być w malwy, i tak zarośnięty, żeby nikt nie mógł mnie znaleźć.

– "Jakażeś niestała" – to również tytuł jednej z piosenek Agnieszki. Czy można tak powiedzieć o Pani?

Nie, chyba nie. To zależy oczywiście od tego o czym mówimy. Staram się cały czas zmieniać. Ostatnio na przykład zmieniłam fryzurę, bo wszyscy mówili mi "Drylu, masz dwadzieścia parę lat, a wyglądasz jak pani z biura". Zmiany wymagają dużej świadomości, a do tego trzeba dorosnąć. Jak wspomniałam wcześniej zajmuje mi to dużo czasu. Ale czy jestem niestała? Nie, jestem bardzo wierna.

– "Jeszcze zima" czy wygląda Pani wiosny?

U mnie już przebijają kwiatki spod śniegu, ale nie będę ich pospieszała. Daję wszystkiemu i każdemu czas. I choć to strasznie trudne, staram się znaleźć pokorę i cierpliwość do tego, co robię. Mimo, że jestem dosyć konserwatywna, próbuję ten konserwatyzm trochę rozbić jakim szaleństwem, ale nie pospieszam niczego. Wszystko musi mieć swój czas i wtedy to bardziej cieszy, bo czuje się, że przyszło w pełni dojrzałe, i że nie zerwało się nierozwiniętego kwiatka.

– Czy uwielbia Pani "wielką skalę i La Scalę" i czy w związku z tym "nie ma jak pompa"?

Gdybym nie uwielbiała, to bym chyba nie robiła tego, co robię. Jeszcze co prawda nie miałam tak wielkiej okazji, ale mam takie skromne plany, żeby kiedyś zagrać w Carnegie Hall, ale co z tego wyjdzie to zobaczymy… Jest to moim marzeniem.

– W takim razie, co Pani powie na ten tytuł " Nie przyzwyczajaj się do miejsca gdzie są brawa"?

(…) Mogę przytoczyć swą "myśl pozłacaną"?

– Proszę bardzo.

Staram się wykonać robotę do końca, uczciwie, nie oszczędzając się , ale już nie ode mnie zależy, jak to odbierze publiczność. Dlatego zrzucam ciężar tego całego stresu z siebie wiedząc, że zrobiłam co w mojej mocy, a teraz rzucam to w świat i jak to się przyjmie…?

– Dobrze. Trochę popracowałyśmy i teraz nadszedł czas na wakacje. Czy chciałaby Pani spędzić "Wakacje w Amsterdamie"?

Myślę o studiowaniu tam, ale wakacje chcę spędzić w Szwajcarii. Szukam sobie studiów przez internet, koresponduję z różnymi szkołami.

– Czy wynika to z faktu, że "Polskie życie" w Pani oczach nie jest zbyt kolorowe?

Bardzo chciałabym myśleć pozytywnie o tym wszystkim i prawdę mówiąc zmuszam się do tego, ale chciałabym żeby moje dzieci urodziły się w innym kraju. Tu czyha zbyt dużo niebezpieczeństw, których można gdzie indziej uniknąć.

– Czy możemy wszystko podsumować jednym pytaniem? Jaki jest świat Moniki Dryl?

Mam na tyle dobrą sytuację, że na dzień dzisiejszy jestem odpowiedzialna tylko i wyłącznie za swojego kota. Czuję się na tyle wolna, że nic nie ogranicza mi marszu naprzód. Jestem zdrowa i wolna. To może banalne, ale posiadanie zdrowia to jest największy dar, jaki może istnieć na świecie.