Zimę, po pierwsze, mamy ciężką,
możeśmy też zanadto cwani,
coś nam ładnego bardzo — przeszło,
jak gdybyśmy odczarowani…
Ale to wróci, wrócić musi,
gdzież chytra minka do Polaka,
możeśmy trochą sercem głusi,
lecz dusza wciąż nie byle jaka,
oberek, obereczek, kujawiaczek.,.
Umarł Polak, umarł
i leży na desce,
umarł prostym chamem,
a ożyje wieszczem,
bo w Polaku — taki zwyczaj,
że nie żyje się za życia,
ale potem, hej, po śmierci,
to sią Polak mocno wierci,
kipi, rośnie niby twaróg…
gdzie jest drugi taki naród?
Stoi otwarta Puszcza Piska,
sarny na serce w boru mrą,
niby siedzimy na walizkach,
a stare domy nam się śnią.
Każdy z nas – piechur i wędrowiec,
na pamięć kursy walut zna,
a do kierdelu białych owiec
rzewną pamięcią co dzień gna.
Umarł Polak, umarł
i leży jak w kinie,
jak po niego przyjdą,
to się im wywinie,
bo w Polaku taka szkoła,
gdy wołają — on nie woła,
kiedy tańczą — on nie tańczy,
i czy z tarczą, czy na tarczy,
kipi, rośnie niby twaróg…
gdzie jest drugi taki naród?
Kiedy się lubi — no to do dna,
kiedy się czubi — to do pełna,
do tego jesień jest pogodna,
choć duży wiatr, a słaba wełna.
Trudno pokochać po trzeźwemu,
dlatego mało trzeźwych dzieci,
i może właśnie dzięki temu
nam się ta Polska nie rozleci.
Umarł Polak, umarł
i leży na tacy,
głoszą przemówienia
żałobni rodacy,
aż tu nagle — kur zapieje,
Polak wstaje i trzeźwieje,
kipi, rośnie niczym twaróg…
gdzie jest drugi taki naród?