Po Konkursie – Jan Borkowski
Kiedy z grupą jurorów wybraliśmy w czerwcu finałową dwunastkę, głosiłem opinię, że tegoroczny konkurs stoi na najwyższym poziomie z dotychczasowych zmagań. Po wysłuchaniu, już w roli słuchacza, koncertów: finałowego i galowego jestem gotów potwierdzić tę opinię. Zapytany przeze mnie Jerzy Satanowski po chwili namysły dodał – nie wiem czy poziom najwyższy ale z pewnością finaliści stanowią najbarwniejszą i zróżnicowaną grupę, co dla publiczności na pewno było atrakcją. Ostateczny werdykt wzbudził kontrowersje. Pisali na ten temat nasi czytelnicy. No cóż, poziom był nie tylko wysoki ale i wyrównany. Na dobrą sprawę wejście do finału już jest nagrodą. W takiej sytuacji o kolejności głównych nagród decydują niuanse. Wygrywa ten, kto ma silniejsze nerwy. Wysłuchując nagrań słychać, że niektórych wykonawców koncertu finałowego przy obecności jury zjadała trema. A kiedy emocje już opadły, te same osoby na koncercie galowym śpiewały jak anioły. Tak było z Anną Sokołowską, którą po wzruszającej interpretacji piosenki „Jak pięknie jest umierać między gołębiami” na koncercie galowym oceniłbym wyżej. Z całą pewnością na wysoką nagrodę – w mojej ocenie – zasłużyła studentka z Gdańska Małgorzata Kudlik i to za obie piosenki: „Wróżby sierpniowe” i „Szperando”. Ma naprawdę ładną barwę głosu i pewna powściągliwość w interpretacji bardzo mi się u niej podobała.
Jeżeli mowa o barwie głosu, to zwracam uwagę na laureatkę I nagrody, młodziutką licealistkę Emilię Goszczycką. Odnoszę wrażenie, że trema jej nie dotyczy. Na płycie (dawniej taśmie) brzmi bardzo dobrze. Jeżeli zostanie przy piosence, to z wiekiem interpretacja na pewno stanie się bardziej wyrazista. Dobrze, że jury dostrzegło talent Magdaleny Krzywdy. Nie uczestniczyła w warsztatach sopockich, śpiewała wyłącznie przy akompaniamencie barytonowej gitary (Sławomir Witkowski). Znalazła sposób na własną, oryginalną interpretację piosenki Jerzego Matuszkiewicza – „Oddalasz się”. Ma ładny, nośny głos, może jeszcze nie do końca opanowany w górnym rejestrze. Myslę, że to kwestia czasu i pracy. Muszę upomnieć się jeszcze o zespół Forum. Jeden wśród samych solistów zdawał się być niezauważony, a szkoda, bo zespołowe śpiewanie na głosy to wielka sztuka. I tę sztukę zespół opanował. I to co teraz powiem odnosi się do wszystkich finalistów: jak na konkursowe warunki śpiewali czysto intonacyjnie i od strony muzycznej więcej niż poprawnie. A choć to konkurs na interpretacje, to przecież interpretacja muzyczna jest jej najważniejszym elementem. Zaciera się różnica między zawodowcami i amatorami. To dobrze dla konkursu.
Dotychczas panowała opinia, że aktorzy dobrze interpretują ale źle śpiewają i na odwrót, piosenkarze dobrze śpiewają ale często nie wiedzą o czym. Teraz poziomy się wyrównują czego dowodem niech będzie drugie miejsce świetnie interpretującej i śpiewającej aktorki Anny Smołowik. Nie dziwię się że zdobywała u dziennikarzy (i fotoreporterów) najwyższe oceny zarówno w Sopocie jak i w Praniu. Jeżeli talent idzie w parze z warsztatem i urodą, to cóż jeszcze chcieć. Jest wreszcie powód do zadowolenia dla Magdy Umer. Jej ulubiona płeć była w tym roku reprezentowana przyzwoicie. Każdy z chłopców był inny i innymi walorami czarował. Mariusz Orzechowski – niskim, barytonowym brzmieniem przywodzącym na myśl Lee Marvina, Jan Traczyk – radosną ekspresją, a Wojtek Makowski – dojrzałą interpretacją, choć jest dopiero licealistą, ładnym głosem i starannym wyborem mniej znanych piosenek.
Okularnicy starają się dbać o swoich laureatów, nie wątpię więc, że będę promowali gdzie się da i tych tegorocznych, Usłyszymy więc o nich zapewne jeszcze nie raz, czego im i sobie życzę.
Jan Borkowski