Klementyna Umer (V Konkurs – 2002)

Pragniemy przybliżyć Państwu sylwetkę młodej wokalistki, Klementyny Umer, laureatki pierwszego miejsca w konkursie "Pamiętajmy o Osieckiej". Z Klementyną o tremie, jazzie i pracy w radiu rozmiawiała Ania Gołda.

Klementyna Umer, zodiakalna (i nie tylko) panna, jak na pannę przystało, jako dziecko była grzeczna i rozśpiewana. Jej dziecięcy repertuar był dość typowy: hity z Misia Uszatka i Misia Kolargola. Mówiąc banalnie, od zawsze chciała śpiewać. Jednakże nie zalicza się do osób męczących rodzinę wokalizami. Nie śpiewa ani pod prysznicem, ani podczas gotowania czy sprzątania, ponieważ.. jest typem, który się wstydzi. Pokonuje swój wstyd tylko wtedy, gdy ma przed sobą jakieś ważne występy i musi solidnie poćwiczyć. Mówi sobie wtedy "no dobrze, wszyscy usłyszą, no trudno". Poważne śpiewanie zaczęła po maturze, którą zdała w Liceum Muzycznym im. Szymanowskiego w Warszawie. Zrezygnowała z gry na skrzypcach i po raz drugi rozpoczęła naukę w szkole muzycznej, tym razem w klasie piosenki w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych nr 1 w Warszawie przy ulicy Bednarskiej. Obecnie studiuje na czwartym roku Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jej praca magisterska, którą ma nadzieję napisać jak najszybciej, będzie dotyczyć porównania radiowych stacji komercyjnych z państwowym programem pierwszym i będzie poniekąd powiązana z jej pracą licencjacką na temat języka serwisów informacyjnych w komercyjnych stacjach radiowych. Pracuje w takim radio jako prezenterka. Nie wyobraża sobie życia z dala od Marszałkowskiej. Wiejski domek i święty spokój zdecydowanie są nie dla niej. No, może na stare lata. Na chandrę nie pomagają jej nawet czekoladki. Na smutki stosuje metodę "dobijania się" – smutne, melancholijne piosenki, ostatnio płyta Nory Jones. Ma dużo szczęścia w życiu i dwie twarze: jedną towarzyską, drugą trochę samotniczą. Miniony rok zalicza do udanych. Udało jej się zakończyć wiele spraw, z obroną pracy licencjackiej na czele. Poza tym dostała III nagrodę na III Festiwalu Sztuk Estradowych oraz znalazła się w ścisłym finale konkursu zorganizowanego przez telewizyjny program "Jaka to melodia". W programie I Polskiego Radia wystąpiła w duecie z Bohdanem Łazuką, śpiewając piosenkę "Przeklnij mnie" z Kabaretu Starszych Panów. Ale przede wszystkim zwyciężyła w konkursie "Pamiętajmy o Osieckiej". Jednak zanim to się stało, wraz z innymi finalistami koncertowała w teatrze Atelier w Sopocie, co dało jej mnóstwo radości. Spotkała się tam z wieloma pochlebnymi opiniami na swój temat. W pamięć szczególnie zapadły jej słowa Ireny Santor, od której usłyszała, że w niej i w jej śpiewaniu jest jakaś szczególna elegancja.

SZKOŁA PRZY BEDNARSKIEJ

Szkole przy Bednarskiej Klementyna zawdzięcza bardzo wiele. Tego, co obecnie potrafi, nauczyła się głównie dzięki pani profesor Katarzynie Winiarskiej, choć oczywiście nie deprecjonuje zasług wielu innych osób. Uważa, że w dostaniu się do szkoły, zawsze oblężonej przez chętnych do nauki, pomógł jej bardzo dobrze zdany test na inteligencję muzyczną. Z samym śpiewaniem podobno świetnie nie było i nikt się nie spodziewał, że Klementyna tak bardzo się rozwinie.

CIOCIA NIE ZAŁATWIŁA MI WYGRANEJ !!!

Temat cioci to trudny problem, który ją przerósł. Przekonała się o tym już w podstawówce, gdy przy czytaniu nazwiska Klementyny z listy obecności przez nowego nauczyciela, cała klasa chórem wyjaśniała za nią, że Magda to jej ciocia. Mimo oryginalnego imienia zdarza się, że ktoś powie do niej "pani Magdo", co ją bardzo denerwuje. To samo przytrafia się jej siostrze. Kiedyś ze względu na ciocię próbowała występować pod pseudonimem artystycznym, ale już wtedy było za późno. Gdyby w wieku szesnastu lat, kiedy zaczęła brać udział w różnych konkursach, wiedziała, że nazwisko przysporzy jej tylu kłopotów, zastanowiłaby się nad jego zmianą. Słynna ciocia przeszkadza jej w życiu, mimo że stara się tego nie robić i być neutralna. Jednak czasem pojawia się tam, gdzie bratanica najmniej się tego spodziewa, co powoduje pewne problemy. Tak na przykład było w naszym konkursie na interpretację piosenek Agnieszki. Choć Klementyna specjalnie czekała kilka lat, aż ciocia przestanie być jurorem w tym konkursie, aby móc bez żadnych pomówień wziąć w nim udział, to i tak nie obeszło się bez komentarzy na naszym forum typu "jak to ta Umerowa dała tej małej Umer główną nagrodę". Trochę cierpi z tego powodu, choć wie, że nie była konkursowym czarnym koniem. Krytykę przyjmuje zawsze do siebie i głęboko ją analizuje, natomiast pochwały nie bardzo do niej docierają, więc może dlatego otrzymanie pierwszej nagrody było dla niej szokiem. Kiedy usłyszała nazwiska wszystkich wyróżnionych oraz laureatów trzeciej i drugiej nagrody, chciała już wychodzić z teatru. To, że wygrała, docierało do niej dość długo. Jednak nie przewróciło jej się w głowie, zwłaszcza że po zwycięstwie jej życie w zasadzie się nie zmieniło. Sukces przeszedł bez echa i nie stał się faktem prasowym, za to dostarczył wdzięcznego tematu do plotek. Po raz kolejny Klementyna przekonała się, że o ile śpiewanie wymaga ogromnej wrażliwości, to do funkcjonowania w życiu artystycznym trzeba mieć jednocześnie skórę jak u nosorożca. Nawet na tak początkowym etapie kariery.

CO I JAK JEJ W DUSZY GRA

Na śpiewaniu spędza większość swojego czasu. Nawet gdy tego nie słychać – śpiewa w myślach. Piosenki Agnieszki "Oddalasz się" i "Bossanova do poduszki" włączyła do swojego repertuaru, ponieważ są jej szczególnie bliskie. "Oddalasz się" odwołuje się do jej emocji i dlatego śpiewa ją sercem, jak zresztą wszystkie wybierane przez siebie piosenki. Lubi twórczość Osieckiej, bo jak mówi "to są po prostu piękne piosenki", choć nie wszystkie jej się podobają. Oprócz piosenek Agnieszki ceni twórczość Kofty, Młynarskiego, Nahornego, Strobla. Często słucha dam jazzu – Elli Fitzgerald, Dinah Washington, Dee Dee Bridgewater, Barbry Streisand. Podziwia też wiele głosów niekoniecznie jazzowych. Słucha różnej muzyki. Sama nie pisze tekstów i nie sądzi, żeby kiedyś zaczęła to robić, bo nie lubi ubierać w słowa własnych emocji (wbrew studiom polonistycznym). Woli odnajdywać swoje emocje w tekstach innych. Napisała jednak muzykę do trzech (!!!) piosenek. Może, gdyby życie tak nie pędziło, pisałaby więcej.

RADIO

Nigdy nie marzyła o pracy w radio. Zrządzenie losu, przypadek. Do pracy w radio ESKA namówiła ją koleżanka. A że dzięki nauce śpiewu jej głos brzmiał głęboko i niezwykle radiowo, szefowie nie mieli wątpliwości co do jej talentu. Jak sama mówi, jej praca ogranicza się do "dawania głosu" i może trochę tęskni za tym, żeby mieć własną autorską audycję albo przynajmniej choć w pewnym stopniu móc wyjść poza ramy narzucanego programu. Cóż, taka jest rzeczywistość w komercyjnym radio, ale bardzo polubiła to, co robi. Stara się być dla słuchaczy miłym towarzyszem dnia. W audycjach na żywo stres daje znać o sobie. Trzeba się jednak nauczyć o nim zapominać i robić swoje. Miłe listy od słuchaczy oraz inne dowody sympatii świadczą o tym, że jest bardzo lubianym prezenterem. Chciałaby pracować w radio jak najdłużej. Bardzo się cieszy, że nie ma takich problemów jak jej koleżanki ze studiów, które zastanawiają się nad tym, gdzie i jak by tu zarobić. Ona jest w sytuacji, o której wszyscy marzą – dostaje pieniądze za to, co bardzo lubi robić, jednocześnie zdobywając nowe, cenne doświadczenie.

PRZYSZŁOŚĆ

Najpierw zamierza jak najszybciej napisać pracę magisterską i ją obronić. Chce nadal pracować w radio i być głosem radiowym. Przede wszystkim będzie jednak śpiewać. Z tym wiąże swoją przyszłość. Marzy o tym i ma nadzieję, że nic jej w tym nie przeszkodzi, nawet plotki w sprawie ciotki. Ale, jeśli z dalszego śpiewania nic nie wyjdzie, zawsze będzie mogła powiedzieć, że to przez nazwisko ;-). W nowym roku myśli o przygotowaniu swojego własnego recitalu i …, ale o tym nie chce mówić. Zawsze może się wydarzyć coś nieprzewidzianego, tak dobrego, jak i złego.